„Girls Talk” to seria stworzona z myślą o kobietach, które szukają inspiracji, wsparcia i motywacji w różnych dziedzinach życia. W każdym wywiadzie głos zabierają wybitne kobiety, które dzielą się swoimi doświadczeniami, sukcesami, ale także porażkami i naukami, które z nich wyciągnęły.
GirlsTalk: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem? Co było największą przeszkodą, z którą musiałaś się zmierzyć?
Tak naprawdę moja przygoda ze sportem zaczęła się tak dość późno, bo dopiero na studiach. Zacznijmy od początku. W wieku 7 lat zdiagnozowano u mnie niedomykalność zastawki aortalnej serca. Zalecenia od kardiologa były jedne – nie forsować się nadmiernie, kontrolne wizyty co 3 miesiące i w przyszłości operacja serca – wymiana zastawki. Na początku podstawówki, w klasach 1-3, mogłam ćwiczyć na WF-ie. W późniejszych latach, gdy na WF-ie pojawiało się więcej biegów na czas, nauczyciele nie wiedzieli, jak klasyfikować mnie bez tego typu testów. W efekcie musiałam zostać zwolniona całkowicie z lekcji WF-u.
Przeczytaj również: Girls Talk: Wywiad z dietetykiem Natalią Krupiak (@dietbynat)
Można powiedzieć, że do czasu studiów sport w moim życiu praktycznie nie istniał. Nigdy nie miałam nadwagi, raczej należałam do szczupłych dziewczyn. Jednak w okolicach gimnazjum przez dużą ilość przetworzonego jedzenia i brak ruchu zaczęło mi szybko przybywać tkanki tłuszczowej. Głównie zauważyłam to w okolicach boczków i brzucha, z czego nie byłam zadowolona.
Gdy poszłam na studia – pewnej wiosny z przyjaciółką postanowiłyśmy, że będziemy się odchudzać. O zgrozo – jadłam tak mało kcal, a cała dieta opierała się głównie na serku wiejskim i chlebkach typu vasa. Efektem tego był brak miesiączki po kilku miesiącach, co trwało pół roku (uczcie się na moich błędach i nie idźcie tą drogą!). W tym samym czasie na moich studiach musiałam zapisać się na jakieś obowiązkowe zajęcia sportowe – mogłam wybrać jedne z wielu różnych zajęć i tak wybrałam Callanetics. I tu właśnie tak zaczęła się moja przygoda ze sportem.
Girls Talk: Jak wspominasz początki swojej przygody?
Po paru zajęciach, gdy okazało się, że taki rodzaj aktywności moje serce znosi bardzo dobrze – z przyjaciółką zaczęłyśmy ćwiczyć również w domu, najpierw postawiłyśmy na popularne „dywanówki”. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia i po pewnym czasie treningi w domu przestały mi wystarczać – zapisałam się na siłownie- będąc wtedy oczywiście totalnie zielona w temacie treningu siłowego.
Dlatego też na pierwszy trening poszłyśmy z moim kuzynem, by poczuć się pewniej na siłowni. Po pierwszym treningu na siłce – totalnie przepadłam i zrozumiałam, że to jest właśnie to co chce robić. Ambitnie uznałam, że rozpiszę dla mnie i dla mojej przyjaciółki plan treningowy. Przed każdym treningiem oglądałam mnóstwo filmików w Internecie, czytałam fora, czytałam książki w tematyce treningu i diety. Jednym słowem – wkręciłam się na maxa. Jednak wiedziałam, że czeka mnie operacja serca i bałam się tego co będzie po, czy będę mogła trenować i po jakim czasie będę mogła wrócić do aktywności?
Przeczytaj również: Girls Talk: Wywiad z trenerką Pauliną Randzio (@randzi0)
Jak się okazało- bardzo szybko doszłam do siebie i już po miesiącu od operacji byłam na siłowni robiąc delikatny trening dołu na maszynach. Ta przerwa od treningów jeszcze bardziej pokazała mi, że nie potrafię już żyć bez treningu. I tak od tamtej pory siłownia, trening i dieta stały się ogromną częścią mojego życia. Uczyłam się, czytałam, robiłam kursy, szkolenia – zaangażowałam się w to na 1000%.
Czy masz jakieś rady dla osób, które chcieliby podążać Twoimi śladami?
Mogę śmiało powiedzieć, że siłownia zmieniła moje życie! Bo właśnie tam poznałam też mojego męża, który już wtedy był trenerem. I to głównie dzięki niemu nabrałam pewności siebie i dostałam sporą dawkę motywacji, by porzucić pracę na etacie i iść w tym kierunku. I tak od 7 lat trening i dieta stały się też moją drogą zawodową. Więc jeśli ktoś zapyta mnie czy warto pójść na siłownię, odpowiadam bez zastanowienia- WARTO! Ta decyzja może zmienić Twoje życie!